sobota, 26 maja 2018

O dokumentach, których nie znaleźliśmy w Wiedniu ani w Pradze

Strona historiawisly.pl przybliża dzieje Towarzystwa Sportowego Wisła, na niniejszym blogu odsłaniamy zaś kulisy powstawania portalu - w jaki sposób ustalamy historyczne zdarzenia, jak interpretujemy źródła, w jaki sposób docieramy do nowych materiałów.

Materiały źródłowe do historii Wisły pochodzą z różnych zbiorów. Przykładowo w bibliotekach i czytelniach odnaleźć można stare dzienniki i czasopisma z relacjami z meczów (coraz częściej gazety te są skanowane i dostępne w bibliotekach cyfrowych). Bardzo ciekawe i często niepublikowane wcześniej materiały znajdują się w prywatnych kolekcjach, są to na przykład przechowywane w rodzinie pamiątki po byłych sportowcach i działaczach.

Z definicji instytucjami powołanymi do gromadzenia, przechowywania i udostępniania starych dokumentów są Archiwa. I tak na przykład w Archiwum Narodowym w Krakowie znajduje się najstarsze pismo urzędowe dotyczące Wisły. Jest to list z Cesarsko-Królewskiego Namiestnictwa Galicji we Lwowie z 7 lutego 1910 roku, zatwierdzający rejestrację TS Wisła (tak - ze ściśle formalistycznego punktu widzenia Wisła powstała w 1910 roku, bo dopiero wtedy została zarejestrowana jako stowarzyszenie, jej działalność w latach 1906-1909 z perspektywy obowiązującego wówczas prawa była nieoficjalna).

Pismo z CK Namiestnictwa w sprawie rejestracji Towarzystwa Sportowego Wisła, 7 lutego 1910, zbiory Archiwum Państwowego w Krakowie


Pismo z Archiwum Państwowego w Krakowie ze zgodą na wykorzystanie materiałów na portalu historiawisly.pl

Zdobycie nowych materiałów źródłowych najczęściej jest efektem żmudnej pracy - wielu godzin spędzonych w bibliotece lub na kwerendzie zbiorów online. Czasem jest to kwestia szczęśliwego trafu lub pomocy kogoś życzliwego, kto udostępnia nam swoje zbiory.

Bardzo często jest jednak i tak, że poszukiwania okazują się bezowocne - trafiamy w ślepy zaułek i mimo usilnych starań i poświęconego czasu i środków nie znajdujemy nic ciekawego.

Kilka tygodni temu skontaktowaliśmy się z archiwami w Wiedniu i Pradze: Austriackim Archiwum Państwowym (Österreichisches Staatsarchiv) oraz Archiwum Miasta Pragi (Archiv hlavního města Prahy). Spodziewaliśmy się, że mogą tam znajdować się cenne dokumenty z historii Wisły w okresie galicyjskim. Jakie?

Wisła Kraków w latach 1910 i 1911-14 była członkiem Austriackiego Związku Piłki Nożnej (Österreichischer Fußball-Verband) - najpierw bezpośrednio, później poprzez galicyjski oddział AZPN. Był to burzliwy związek, szczególnie w okresie 1910-11, o czym świadczy poniższy artykuł prasowy z Głosu Narodu ze stycznia 1911:


Austriacki Verband zabronił Wiśle gry z drużynami czeskimi, na co Wisła odpowiedziała zgłaszając swoje wystąpienie ze Związku. Po kilku miesiącach Biała Gwiazda powróciła do Austriackiego Związku, przekształconego w federację związków regionalnych. Komunikacja dotycząca tych spraw musiała odbywać się za pośrednictwem telegramów lub listów. W Austriackim Archiwum Państwowym znajdują się zaś zbiory dokumentów Verbandu - czy zatem są tam pisma wysyłane z Wiednia do Krakowa i z Krakowa do Wiednia? Czy gdzieś na półkach archiwum w Wiedniu spoczywa list, w którym Wisła ogłasza władzom zaborczym, że przestaje uznawać ich zwierzchnictwo? Wysłaliśmy do Archiwum zapytanie, opłaciliśmy stosowną kwerendę (dość drogą) i czekaliśmy na odpowiedź.

Niestety, odpowiedź była negatywna.

Smutne pismo z Austriackiego Archiwum - w tamtejszych zbiorach brak dokumentów dotyczących Wisły Kraków

W 1911 roku, po wystąpieniu z Austriackiego Verbandu, Wisła utrzymywała bardzo bliskie kontakty z Czechami i ich związkiem piłkarskim (Český fotbalový svaz - Č.S.F.). Wiosną 1911 roku Wisła rozegrała aż 15 spotkań z drużynami czeskimi, zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Biała Gwiazda sprowadziła nawet pod Wawel Reprezentację Czech. Gdy 21 maja 1911 roku w Krakowie z inicjatywy Wisły powołano pierwszy polski związek piłkarski, obecnych przy tym było 3 czeskich działaczy. Tak mocne relacje musiały pozostawić ślady w dokumentach, na pewno wymiana korespondencji była wówczas intensywna - wysyłano zaproszenia, ustalano terminy, dopinano kwestie organizacyjne. Oto przykład: 

Czeska gazeta Národní listy z 2 czerwca 1911. Tłumaczenie: Wyjazd drużyny Č.S.F. na Morawy i do Krakowa przełożony. Krakowska Wisła poinformowała Č.S.F. telegraficznie, że intrygami Cracovii pozbawiona została boiska, tak więc nie może rozegrać meczów z Czechami i prosi o przełożenie ich na 14 i 15 czerwca. Č.S.F. ogłasza zatem powołanym zawodnikom, że wyjazd, zaplanowany na dzisiaj, zostaje przełożony. 

Mecze z reprezentacją Czech miały odbyć się w Krakowie 4 i 5 czerwca 1911 roku. Wisła jednak nie posiadała własnego boiska i korzystała z tak zwanego boiska pozlotowego - tymczasowego stadionu wybudowanego na Błoniach przez Towarzystwo Gimnastyczne Sokół. Mecze z reprezentacją Czech miały wielkie znaczenie - były częścią kampanii na rzecz autonomii polskiego sportu. Český fotbalový svaz był bowiem niezależny od władz w Wiedniu i Wisła wzorując się na działaczach z Pragi postulowała utworzenie niezależnego polskiego związku piłkarskiego. Spotkania z silnymi Czechami miały pokazać, że polska piłka nożna może wiele na takim kroku zyskać. Inicjatywa Wisły była torpedowana przez Cracovię, która budowała swoją pozycję na dobrych kontaktach z Wiedniem. Okazuje się, że Cracovia doprowadziła do tego, że stadion został zajęty i Wisła w ostatniej chwili musiała telegraficznie przekładać mecze. 

W internetowym katalogu można znaleźć informację o tym, że Archiwum Miasta Pragi posiada dokumenty Czeskiego Związku Piłkarskiego - znamy dokładne oznaczenie tych zbiorów: karton 592, sygnatura XIV/0120. Wysłaliśmy więc do Archiwum zapytanie, czy w zbiorach tych znajdują się telegramy, pisma, fotografie lub inne materiały dotyczące związków Wisły z Czeskim Svazem. Niestety, odpowiedź z Pragi w swej treści była taka sama, jak odpowiedź z Wiednia. Jedyna różnica była taka, że archiwiści z Pragi kwerendę przeprowadzili bezpłatnie. 

Dokumenty, które mieliśmy nadzieję odnaleźć, mogły ulec zniszczeniu. Przecież od momentu ich powstania przez Europę przetoczyły się dwie wojny światowe. Materiały te mogły też jednak przetrwać i jedynie ulec rozproszeniu - może są w innych archiwach albo w prywatnych kolekcjach? Nie zaprzestajemy więc poszukiwań i z pewnością jeszcze wiele ciekawych materiałów odnajdziemy. 


sobota, 19 maja 2018

Wiślackie liczby Głowy i Brozia

W zeszłym tygodniu, a dokładnie 13 maja 2018 roku, przy okazji meczu z Lechem Poznań, miało miejsce uroczyste pożegnanie Pawła Brożka i Arkadiusza Głowackiego.

Prawdą jest, że wielu obecnych kibiców zwyczajnie nie pamięta Wisły bez Pawła Brożka lub Arkadiusza Głowackiego. Nawet gdy zawodnicy ci odchodzili do tureckiego Trabzonsporu, czuło się, że jest to chwilowe i prędzej czy później znów zobaczymy ich w koszulkach z Białą Gwiazdą. Tym razem wiadomo, że powrotów nie będzie - Głowa kończy karierę, a Broziu jeżeli będzie jeszcze kontynuować karierę, to nie przy Reymonta 22.

Pożegnanie zgotowano obu zawodnikom niezwykle uroczyste: numery 6 i 23 na murawie dzięki specjalnemu przystrzyżeniu trawy, szpaler utworzony przez obie drużyny, podziękowania od zarządu, gromki doping licznie zgromadzonych kibiców, przemówienia ze środka boiska, runda honorowa, podrzucanie na rękach - gdyby ktoś z zerową znajomością polskiej piłki nożnej akurat przypadkowo znalazł się tego dnia na stadionie Wisły z pewnością szybko zorientowałby się, że chodzi tu o zawodników wyjątkowych.

Pożegnaniu towarzyszyły liczne refleksje i wspomnienia. Dużo już o tym powiedziano i napisano: "Legendy", "Panowie Piłkarze", "kończy się pewna epoka", "takich zawodników już nie ma" - takie sformułowania można było często przeczytać i usłyszeć w ostatnich dniach. Trudno do tych podsumowań dodać swoją cegiełkę, która byłaby oryginalna, a jednocześnie nie uderzała w przesadnie patetyczne - a przez to pretensjonalne - tony. Każdy ma swoje przemyślenia i osobiste wspomnienia związane z bramkami Pawła, interwencjami Arka, ich postawą na i poza boiskiem. Nie będziemy więc wymyślać nowych opisów, a głos oddamy obiektywnym liczbom (wplatając kilka zdjęć, bo dobry kadr może być wart więcej niż setki zdań).

Wiele wiślackich (i nie tylko) ciekawostek historyczno-statystycznych znajdziecie na twitterze użytkownika @zagrosik, za którym przytaczamy część liczb.

165-166
Paweł Brożek jest drugim najlepszym strzelcem w historii Wisły Kraków, wyprzedza go Kazimierz Kmiecik - to jasne. Ale to, ile dokładnie bramek zdobył Brozio, pozostanie przedmiotem sporów. A wszystko przez... Macieja Stolarczyka, który 30 października 2003 roku w 86 minucie meczu Wisła - Górnik Łęczna dobił strzał Brożka. Zrobił to jeszcze przed, czy już za linią bramkową?


Sporna bramka od 44 sekundy filmu

Istnieją rozbieżności co do liczby bramek zdobytych przez Henryka Reymana (do tego stopnia, że niektórzy odbierają mu tytuł króla strzelców z 1928 roku), z tamtych czasów mamy jednak jedynie relacje prasowe. Współcześnie dostępne są powtórki wideo, a mimo to sytuację z 30 października 2003 można interpretować na różne sposoby...

Vlepka wydana po derbach,  których Brożek strzelił obie zwycięskie bramki. Charakterystyczna "cieszynka" - podniesione obie ręce, wzrok wpatrzony w rozentuzjazmowane trybuny - taka scena wielu kibicom na długo zapisała się w pamięci. 


Paweł Brożek - legenda Wisły

6231
Tyle dni minęło pomiędzy pierwszą, a ostatnią bramką Pawła Brożka w barwach Wisły.
Brożek swoją pierwszą bramkę dla Białej Gwiazdy zdobył 21 kwietnia 2001 roku, przeciwko Odrze Wodzisław. Ostatnie trafienie zaliczył w ostatniej akcji swojego pożegnalnego występu przy Reymonta 22 (gdyby taki motyw wymyślili to scenarzyści filmowi, mówilibyśmy, że jest to naciągane!) 13 maja 2018. Jest to rekord w historii Wisły.
Brożek wyprzedził w ten sposób... Arkadiusza Głowackiego, którego osiągnięcie wynosiło 6195 dni pomiędzy 6 maja 2000 (mecz z ŁKS) a 22 kwietnia 2017 (spotkanie z Górnikiem Łęczna).
Trzeci w tej klasyfikacji jest Kazimierz Moskal.



6828
Tyle dni minęło pomiędzy debiutem, a ostatnim występem Pawła Brożka. Jest to oczywiście rekord, choć przez wiele dziesięcioleci wydawało się, że osiągnięcie Jerzego Jurowicza jest "nie do ruszenia". Jurowicz bowiem debiutował 5 września 1937, w wieku raptem 17 lat, gdy spóźniony przybył na mecz Cracovia - Wisła. Bramkarza drużyny juniorów wypatrzył na trybunach kierownik Białej Gwiazdy i kazał natychmiast przebierać się, Edward Madejski (podstawowy bramkarz) odniósł bowiem kontuzję i nie miał go kto zastąpić. Ostatni swój mecz Jurowicz zagrał zaś... po oficjalnym zakończeniu kariery. Jurowicz odwiesił buty na kołek z końcem 1953, po roku jednak uświadomiono sobie, jak bardzo go Wiśle brakuje i doświadczony bramkarz wrócił jeszcze między słupki i bronił aż do końca 1955 roku. Paweł Brożek przebił nawet tak niezwykłe okoliczności i jest tym zawodnikiem, który najdłużej reprezentował Białą Gwiazdę.



461
Tyle oficjalnych spotkań w barwach Wisły rozegrał Arkadiusz Głowacki i jest to oczywiście rekord w historii Białej Gwiazdy. Głowa znacząco pobił poprzedni rekord Władysława Kawuli (400 spotkań). Arek niejako przy okazji lideruje też w pokrewnych klasyfikacjach: najwięcej spotkań w ekstraklasie - 360, najwięcej spotkań w Pucharze Polski - 43. Głowacki nie jest natomiast liderem pod względem liczby występów w europejskich pucharach - tutaj dał się wyprzedzić Marcinowi Baszczyńskiemu (50 gier vs. 42 gry).



256
Tyle wspólnych spotkań rozegrali w Wiśle Paweł Brożek i Głowa. Aż połowę tych spotkań Biała Gwiazda wygrała.



14241 dni i 13920 dni 
Arkadiusza Głowackiego często dopadały kontuzje. Gdyby nie one, miałby jeszcze więcej spotkań rozegranych w barwach Wisły, gdyż zawsze gdy był zdrowy, Głowa stanowił filar drużyny. Głowacki stał się symbolem profesjonalnego podejścia do zawodu piłkarza, po kontuzjach wracał silniejszy i mimo upływu lat nie obniżał swojej formy. To pozwoliło mu wyśrubować dwa niezwykłe rekordy - najstarszego gracza w historii Wisły (14241 dni - prawie 39 lat) i najstarszego strzelca w historii Wisły (13920 dni - trochę ponad 38 lat).

W tej drugiej kategorii Głowa zajmował wszystkie miejsca na podium, do czasu gdy bramkę w ostatnich derbach zdobył Marcin Wasilewski. W ogóle lista najstarszych strzelców Wisły przedstawia się imponująco:

38 lat, 40 dni - Arkadiusz Głowacki (22.04.2017 Górnik Łęczna - Wisła 3:1)
37 lat, 265 dni - Arkadiusz Głowacki (03.12.2016 Wisła - Lechia Gdańsk 3:0)
37 lat, 187 dni - Marcin Wasilewski (13.12.2017 Cracovia - Wisła 1:4)
37 lat, 21 dni - Arkadiusz Głowacki (03.04.2016 Ruch Chorzów - Wisła 2:3)
36 lat, 94 dni - Radosław Sobolewski (17.03.2013 Wisła - Pogoń Szczecin 2:0)
36 lat, 89 dni - Radosław Sobolewski (12.03.2013 Jagiellonia Białystok - Wisła 2:4)
35 lat, 284 dni - Kazimierz Moskal (20.10.2002 Odra Wodzisław - Wisła 3:2)
35 lat, 255 dni - Henryk Reyman (09.04.1933 Wisła - Ruch 2:0)




7 Mistrzostw Polski, 2 Puchary Polski, 2 korony Króla Strzelców, 1 Puchar Ligi, 1 Superpuchar Polski - to dorobek Pawła Brożka



6 Mistrzostw Polski, 2 Puchary Polski, 1 Puchar Ligi, 1 Superpuchar Polski - tak zaś prezentuje się półka z trofeami Arkadiusza Głowackiego.



Głowa, Brozio - dziękujemy!



sobota, 12 maja 2018

Pożegnanie w debiucie - odkryta na nowo historia Juliana Samborskiego

W relacjach prasowych z ligowego meczu Wisła - Śląsk Świętochłowice, rozegranego 7 kwietnia 1935 roku, pojawia się nazwisko debiutanta - Samborskiego. Wydana rok później księga jubileuszowa Wisły precyzuje, że Samborski miał na imię Julian:


Julian Samborski na wykazie zawodników Wisły w księdze jubileuszowej z 1936 roku

Jednakże w krótkim biogramie w Encyklopedii Piłkarskiej Fuji (Kolekcja klubów tom 3 - Wisła) autorzy wprost piszą (cytat:) w jubileuszowej księdze w 1936 zmieniono mu imię, korzystając z pseudonimu. Według tej wersji, Samborski miał na imię Kazimierz, a "Julo" to był pseudonim. Twórca Encyklopedii Fuji, Andrzej Gowarzewski, docierał do byłych piłkarzy lub ich rodzin, do urzędów stanu cywilnego, ksiąg parafialnych itd. Uznaliśmy więc, że ta informacja została zweryfikowana i Samborski to Kazimierz. Sami jednak nie byliśmy w stanie dotrzeć do żadnych źródeł dotyczących Kazimierza Samborskiego, a przeglądamy przeróżne materiały, jak na przykład książki adresowe i telefoniczne (o czym pisaliśmy w jednym z poprzednich postów), spisy ludności, lokalizatory grobów...

Biała plama, do tego stopnia, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy Samborski... w ogóle istniał. Mógł to być chociażby przydomek zawodnika skrywającego swoją prawdziwą tożsamość (o powodach stosowania przez piłkarzy przydomków pisaliśmy poprzednio).

Pomoc w tej sprawie nadeszła zupełnie niespodziewanie. 10 lipca 2011 roku otrzymaliśmy maila od pana Janusza - wnuka Samborskiego:

Mój dziadek nazywał się Julian Samborski (nie Kazimierz) zagrał jeden mecz w barwach Wisły Kraków w 1935 przeciwko Śląskowi Świętochłowice. Meczu do końca nie dograł gdyż bramkarz Śląska pan Mrozek w czasie wybicia piłki uderzył dziadka w twarz, a jako że grał w sygnecie na palcu zranił go dość poważnie. I praktycznie zakończył jego karierę piłkarską. Dziadek zmarł w 1948.

Oprócz potwierdzenia tożsamości i właściwego imienia, pan Janusz podzielił się z nami także wyjaśnieniem, dlaczego Samborski w barwach Wisły zaliczył tylko jeden oficjalny występ. Jak widać, zadecydowały o tym bardzo nieprzyjemne okoliczności.

Zdjęcie z meczu Wisła - Śląsk Świętochłowice. Julian Samborski (niestety, odwrócony plecami) w powietrznej walce z Alfredem Mrozkiem. Podobnie musiała wyglądać sytuacja, która brutalnie zakończyła piłkarską karierę Samborskiego. 

Na początku 2018 roku poświęciliśmy trochę czasu na dokładniejsze opracowanie zdjęć Wisły z lat 20. i 30. Wśród materiałów "wziętych na warsztat" znalazła się ta frapująca fotografia:
Dlaczego frapująca? Już wyjaśniamy. Zdjęcie dostępne jest w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego i pochodzi z kolekcji Ilustrowanego Kuriera Codziennego. "Ikac" był największym koncernem prasowym II RP, fotografia została więc wykonana przy okazji meczu, na który delegowany był fotoreporter. Zdjęcie to ostatecznie nie zostało jednak wydrukowane w prasie, zachowało się jednak w archiwum z adnotacją "Marzec 1935". Próbując ustalić dokładną datę stwierdziliśmy, że wykonano je na stadionie Cracovii - świadczy o tym widoczny w tle tor kolarski. Również reklamy (cukierki, czekolada) można rozpoznać na innych zdjęciach ze stadionu Pasów. Wisła w marcu 1935 nie rozegrała jednak meczu z Cracovią, zagrała natomiast mecz towarzyski z Garbarnią właśnie na tym stadionie. Prasa odnotowała skład Białej Gwiazdy (Koźmin, Oleksik, Szumilas, Kotlarczyk II i I, Obtułowicz, Habowski, Kopeć, Artur, Samborski i Łyko) i wszystkich tych zawodników możemy rozpoznać na zdjęciu. Wszystkich - oprócz Samborskiego, w jego przypadku brakuje bowiem materiału porównawczego. 

By to potwierdzić skontaktowaliśmy się ponownie z panem Januszem i bardzo szybko otrzymaliśmy odpowiedź. Co prawda p. Janusz urodził się już po śmierci Juliana, nie mógł więc go osobiście znać, jednak swojego ojca na zdjęciu rozpoznała córka Juliana. 

Możemy sobie tylko wyobrazić, że odkrycie to sprawiło córce i wnukowi dużo radości, okazuje się bowiem, że z powodu wojny i upływu czasu większość rodzinnych fotografii zaginęła. 

Julian Samborski

Julian Samborski zapowiadał się na bardzo dobrego napastnika. W przedsezonowych sparingach trafiał jak na zawołanie - 17 marca 1935 zdobył 6 goli przeciwko Krowodrzy, 24 marca w ostatnim meczu przed startem ligi strzelił też bramkę Garbarni. Dramatyczne zderzenie z bramkarzem Śląska w debiucie w oficjalnym meczu sprawiło jednak, że licznik jego występów zatrzymał się na 1. 

Piłkarzy, którzy rozegrali tylko jeden mecz w barwach Wisły, było więcej, a ich historie potrafią być bardzo ciekawe. 

Poprzednio pisaliśmy już o Janie Sarnie, który piłkarzem Wisły został w 1932 roku, gdy przyjechał do Krakowa z rodzinnego Bielska na studia medyczne. Przez 4 lata grał w rezerwach, aż doczekał się debiutu. Jednak 28 czerwca 1936 roku już w 10 minucie gry zderzył się z bramkarzem Ruchu, doznając otwartego złamania kości podudzia i zerwania wiązadeł. 

Marian Sawicki przez całą swoją karierę był wierny Wiśle, rozegrał ponad 400 spotkań w rezerwach i tylko jedno w oficjalnym meczu pierwszej drużyny - 29 czerwca 1934 roku. Później walczył w Kampanii Wrześniowej i w Polskich Siłach Zbrojnych na zachodzie. Zmarł w 1982 roku. 

Towarzyski mecz Wisły w 1934 roku, Marian Sawicki prawdopodobnie klęczy pierwszy z lewej

Niedawno zaś sportdziennik.pl przypomniał losy Mikołaja Kałudy, obrońcy sprowadzonego do Wisły w 2006 roku przez Adama Nawałkę


Mikołaj Kałuda

Kałuda debiutował 28 lutego 2007 w Pucharze Ligi przeciwko Górnikowi Zabrze. W 47 minucie meczu jeden z rywali trafił go kolanem w mięsień dwugłowy. Pomimo potwornego bólu Kałuda dograł spotkanie do końca (Wisła wygrała 3:2) po czym udał się do klubowego lekarza, który złapał się za głowę: "Kiedy to ci się stało?! Przecież ty masz zerwany mięsień! Jak ty w ogóle chodzisz?". Kałuda próbował jeszcze odbudować swoją piłkarską karierę, po pewnym czasie zdecydował się jednak zmienić dyscyplinę i obecnie... walczy w MMA. 

1 to najmniej, najwięcej spotkań rozegranych przez kogokolwiek w barwach Wisły to 461. Rekordzista ten to oczywiście Arkadiusz Głowacki, którego jutro - wspólnie z Pawłem Brożkiem - oficjalnie pożegnamy na stadionie, przy okazji meczu z Lechem. 

sobota, 5 maja 2018

Z nowości na stronie: Sprawozdanie Miroslava Horáčka z założenia Związku Footballistów Polskich

W ostatnich latach biblioteki, muzea i archiwa intensywnie korzystają z możliwości, jakie stwarza nowoczesna technologia. W wielu ośrodkach trwa tak zwana digitalizacja, czyli tworzenie i udostępnianie elektronicznych wersji zbiorów. Dzięki temu oryginały są chronione przed zniszczeniem, a jednocześnie zeskanowane materiały - szczególnie jeżeli nie są już objęte prawami autorskimi - stają się dostępne na niespotykaną wcześniej skalę. Wśród licznych polskich projektów wymienić można wspaniałą bazę zdjęć Narodowego Archiwum Cyfrowego i zbiory Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej.

Digitalizacja postępuje także w innych państwach i kilka miesięcy temu zaczęliśmy przeglądać zagraniczne biblioteki cyfrowe w poszukiwaniu materiałów dotyczących Wisły Kraków. Mowa tu o prasie francuskiej, niemieckiej, austriackiej, brytyjskiej, holenderskiej, belgijskiej, hiszpańskiej, czeskiej, chorwackiej... Poszukiwania już teraz przyniosły wiele cennych znalezisk - są to zdjęcia i relacje prasowe wcześniej w Polsce nieznane. O jednym przykładzie już pisaliśmy w poście Skład odnaleziony po 107 latach i zagraniczne materiały pewnie nieraz będą jeszcze tematem postów na tym blogu.

Dzisiaj chcemy zaś przedstawić prawdziwą "perełkę" - relację bezpośredniego uczestnika jednego z najważniejszych wydarzeń w historii Wisły. By dobrze zrozumieć wagę tego znaleziska, musimy nakreślić trochę kontekstu historycznego.

Wisła powstała w 1906 roku, gdy Polski nie było na mapach Europy, ale gdy jednocześnie Polacy różnymi sposobami starali się podtrzymać patriotycznego ducha, umacniać polską kulturę i w możliwie pełny sposób przygotowywać się do odzyskania niepodległości. Najłatwiej było o to w zaborze austriackim, gdzie polityka władz w porównaniu do Niemiec czy Rosji była stosunkowo liberalna. W Galicji jak wiadomo udało się nawet powołać organizacje paramilitarne, które - gdy nadeszła ku temu pora - stały się zalążkiem Wojska Polskiego. Powstanie klubów piłkarskich można rozpatrywać w tym samym patriotycznym świetle. Założycielem Wisły był Tadeusz Łopuszański - pedagog, który całe swoje życie poświęcił idei nowoczesnego wychowania. Łopuszański zmobilizował swoich uczniów do powołania klubu, bo w sporcie widział potencjał pedagogiczny - rywalizacja piłkarska przy jednoczesnej współpracy z kolegami z drużyny miała wykształcać u młodych ludzi wartościowe cechy charakteru: odwagę, odpowiedzialność, męstwo. Jednocześnie sport budował poczucie więzi, czemu symbolicznie dano wyraz w nazwie drużyny (Wisła przepływała przez każdy z trzech zaborów, "Polacy i Wisła to Polska" - taki okrzyk rozbrzmiewał na spotkaniu założycielskim). W nowatorskiej wizji Łopuszańskiego futbol był jednym z elementów programu wychowania młodych Polaków na świadomych obywateli i patriotów.

Założyciel Wisły Tadeusz Łopuszański

Myśl Tadeusza Łopuszańskiego wyznaczyła kierunek działalności Wisły. "Sprawiało nam satysfakcję to, iż szliśmy zawsze wiernie w służbie pewnej, ale wielkiej idei. Czuć się w klubie swoim, jak w domu ojczystym, oddychać pełną piersią, podkreślać na każdym kroku swój czysto-narodowy, a w czasach zaborczych także niepodległościowy charakter - oto nasza idea, której służyliśmy" - tak początki Wisły wspominali po latach jej działacze (cytat za księgą jubileuszową Wisły z 1936 roku).

Początkowo Wisła funkcjonowała w sposób nieformalny - jej działalność nie była zarejestrowana i klub nie miał podmiotowości prawnej. Po pewnym czasie dalszy rozwój klubu wymagał zalegalizowania działalności i 7 lutego 1910 roku CK Namiestnictwo we Lwowie zatwierdziło statut Wisły - w tym momencie Wisła stała się stowarzyszeniem, zgodnie z obowiązującym wówczas prawem. Następnym krokiem w rozwoju organizacyjnym było członkostwo w związku zrzeszającym różne kluby, tak jak dzisiaj drużyny piłkarskie przynależą do PZPN. Analogicznie - państwowe związki należały do międzynarodowej federacji FIFA. Wisła przystąpiła do Austriackiego Związku Piłki Nożnej (Österreichischer Fußball-Verband), bo ta organizacja posiadała jurysdykcję nad Krakowem i Galicją. Patriotycznej Wiśle taki stan rzeczy nie był jednak w smak, oznaczał bowiem kontrolę zaborcy nad polskim życiem sportowym. Wkrótce Biała Gwiazda zaczęła sprawiać Austriakom poważne kłopoty. 

Działacze Wisły nawiązali bowiem kontakty z piłkarstwem czeskim i zaczerpnęli inspirację od naszych południowych sąsiadów. Czesi posiadali własny, niezależny związek piłkarski (Český fotbalový svaz). O ile austriacki Verband należał do FIFA, o tyle czeski Svaz przystąpił do konkurencyjnej Międzynarodowej Unii Amatorskiej (Union Internationale Amateur de Football Association). FIFA uznawała regułę państwową (jedno państwo mógł w FIFA reprezentować tylko jeden związek piłkarski), UIAFA dla odmiany działała w oparciu o regułę narodowościową, ignorującą aktualne granice polityczne. Teoretycznie Polacy z każdego z trzech zaborów mogli się zjednoczyć w jednym autonomicznym, niezależnym od zaborców związku piłkarskim. Związek ten mógł zaś wystawiać do gier międzynarodowych pod egidą UIAFA swoją reprezentację. Reprezentacja Czech w 1911 roku wygrała Mistrzostwa Europy zorganizowane przez UIAFA i nie miało tu znaczenia, że Czesi nie posiadali swojego własnego niepodległego państwa. Reprezentacja Polski przed odzyskaniem niepodległości? Trudno sobie wyobrazić, jak wielki ładunek emocjonalny niosłoby to dla Polaków w tamtych czasach... 

Właśnie na taki ambitny plan autonomii dla polskiego sportu porwała się Wisła. Biała Gwiazda wystąpiła z Austriackiego Związku i zaczęła namawiać inne kluby do powołania polskiej federacji. Ostatecznie na 21 maja 1911 roku w Krakowie wyznaczono spotkanie założycielskie Związku Footballistów Polskich. W spotkaniu tym wzięło udział aż trzech działaczy czeskiego piłkarstwa. Czesi bowiem doskonale zdawali sobie sprawę ze stawki, o jaką toczyła się gra. FIFA nakazała swoim członkom bojkot konkurencyjnej UIAFA, "rozłamowcy" musieli więc jak najmocniej wspierać się wzajemnie. 

Jednym z czeskich działaczy obecnych w Krakowie był Miroslav Horáček. Kilka dni później na spotkaniu zarządu Czeskiego Svazu zdał relację z przebiegu spotkania założycielskiego polskiego związku. Relację tę wydrukowała gazeta Národní listy. Ponad 100 lat później udało nam się dotrzeć do tego artykułu dzięki czeskiej bibliotece cyfrowej. Tłumaczenie z czeskiego na polski umożliwił Google Translate i oto mamy przyjemność udostępnić dokładne sprawozdanie z jednego z najważniejszych dni w historii Wisły: 

Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę podzielić się satysfakcjonującą informacją, że ziarno zasiane w czasie zeszłorocznego meczu Wisły i Slavii wzrosło i udało się Wiśle założyć narodowy polski związek piłkarski, do którego od początku przystąpiło 10 klubów. Gdy zostałem nagle przedwczoraj wezwany przez związek abym objął reprezentowanie Č.S.F. na kongresie polskich klubów, który TS Wisła zwołała na 21 tm. na godzinę 10, przyznaję szczerze, że nie miałem dużo nadziei na pomyślny rezultat mojej misji. Mój nastrój zdecydowanie się poprawił, gdy w Pardubicach do pociągu wsiadł prezes Slavii Kruliš, który początkowo z powodu całkowitego braku czasu odmówił reprezentowania Č.S.F., jednak wraz z postępem podróży przygotowaliśmy sobie wtedy materiał i rozdzieliliśmy możliwe zadania. Kongres polskich klubów, zwołanych przez Wisłę w imię narodowego sportu, odbył się na boisku z widokiem na malownicze kontury Wawelu i w pobliżu majestatycznego kopca Kościuszki. W naszych okolicznościach urządzanie kongresu na zimnie, pośrodku rozmokłego boiska, uchodziłoby za dziwne, ale pod wrażeniem rozgrywających się wydarzeń i pod wrażeniem ognistych i szczerych przemówień przedstawicieli Wisły Januszewskiego i Orzelskiego, całe zgromadzenie nabyło zapierającego dech w piersiach rysu, którego dostarczać musiały nasze obozy i spotkania w latach 60. 

Lecz do sedna. Przewodniczący red. Januszewski na wstępie przywitał czeskich przedstawicieli - red. Kruliša, mnie jako przedstawiciela Č.S.F. i obecnego kolegę Laufra jako gościa z Czech i licznych delegatów polskich klubów: Wisły, Kresu, Wisłoki, Krakowi, Sandecji, Diany, Resovii, Polonii, Mielca, KPN Biało-Czerwonych, Tarnovii, Skawy itd. Wyjaśnił dokładnie w czym sprawa i przekazał głos Krulišowi, aby wyłożył międzynarodowe relacje piłkarskie jak i stosunek do Aust. Z.P.N. Kruliš w swoim zwyczajowym, spokojnym i rzeczowym stylu wyjaśnił naszym polskim kolegom stanowisko czeskie wobec Aust. Z. P. N. i przeciwko F.I. de F.A. i stosunek do nowej Unii Amatorskiej. Wykład jego, wyrażony w jasny i wolny sposób, by każdy mógł zrozumieć, wzbudził płomienny entuzjazm i wywarł takie wrażenie, że natychmiast nabrałem przekonania, że tym razem nasza opinia zwycięży nad wiedeńską. Entuzjastyczna owacja rozbrzmiała po jego ostatnich słowach, gdy serdecznie zaprosił polskich braci, aby nie dali się zwieść ze ścieżki samostanowienia narodowego, aby w kultywowaniu sportu widzieli element narodowego wychowania, aby nie wyzbyli się swego prawa do bycia równymi i równoprawnymi wobec innych narodów uprawiających sport. 

Do powyższego przyłączył się nie mniej żywiołowo p. Orzelski, który w doskonałej, pięknej i dla nas zrozumiałej polszczyźnie bezpośrednio zaprosił zgromadzonych delegatów, aby założyli autonomiczny narodowy polski związek piłkarski i tak jak Czesi przyłączyli się do Amatorskiej Unii Piłkarskiej. Propozycja ta przez obecnych przedstawicieli polskich klubów jednomyślnie została przyjęta i tak dokonał się jeden z najradośniejszych aktów w czesko-polskim zbliżeniu sportowych idei. Potem miałem okazję przemówić w imieniu Č.S.F., opowiedzieć o rozwoju i opisać działania Č.S.F. i wskazać pokrótce perspektywy na przyszłość oraz zakończyć wezwaniem, by nowy polski związek pracował ręka w rękę ze związkiem czeskim. Kronikarski obowiązek zmusza mnie do odnotowania, że i moja przemowa przyjęta została z bezwarunkową przychylnością i że oboje, Kruliš i ja, staliśmy się przedmiotem sympatycznych wypowiedzi, odnoszących się oczywiście do spraw, klubów i Č.S.F., które reprezentowaliśmy. Epilog polskich mówców zakończył zjazd. Č.S.F. został poproszony, by jego przedstawiciel na kongresie amatorskiej unii w Roubaix zgłosił nowy polski związek narodowy na członka amatorskiej unii. Zostały także natychmiast przeprowadzone wybory komitetu przygotowawczego w celu zredagowania statutu i rozpoczęcia działań związku. 

Dla pełności sprawozdania przekazuję, że na kongresie z wdzięcznością uznano gentelmeńskie postępowanie Aberdeen wobec Czechów i Polaków, choć Wiedeń próbował poprzez Angielską Federację (F.A. Ltd.) wymusić na Aberdeen zakaz spotkań na kontynencie (w Pradze i w Krakowie) - okoliczność ta sprowadziła na Aberdeen trzykrotne gromkie zawołanie "czołem!". Po spotkaniu wszyscy członkowie kongresu udali się pod pomnik Mickiewicza i płytę pamiątkową Kościuszki, gdzie Aberdeen zaskoczyło polską publiczność złożeniem wieńców i przemówieniami. Ten akt szacunku, spełniony w samo południe, został przez wszystkich obecnych przyjęty burzliwymi oklaskami, a zaśpiewanie polskich pieśni narodowych zakończyło uroczystości.




Sprawozdanie Miroslava Horáčka - Národní listy z 28 maja 1911 roku


Marian Orzelski, jeden z inicjatorów powołania Związku Footballistów Polskich, prezes Wisły w latach 1913-14. Prezesem Białej Gwiazdy był także syn Mariana - Tadeusz (lata 1933-1949)

Relacja czeskiego działacza dostarcza wiele nieznanych wcześniej szczegółów. Przede wszystkim zaś pozwala odczuć, jak pełni entuzjazmu byli wówczas polscy działacze, jaka patriotyczna radość przepełniała ich przy podejmowaniu tych decyzji. 

Okazuje się, że spotkanie założycielskie odbyło się pod gołym niebem na Błoniach, na tymczasowym stadionie: 


Stadion tzw. pozlotowy na krakowskich Błoniach. To tutaj powołano do życia pierwszy Polski Związek Piłkarski

Wisła nie była wówczas bogata, ale zorganizowanie sali konferencyjnej z pewnością nie przekraczało jej możliwości finansowych. Czy działacze Białej Gwiazdy uznali, że miejsce z widokiem na Wawel i Kopiec Kościuszki będzie jednak właściwsze dla tej sprawy? Bardzo wymowne jest też, że po zakończonych obradach zgromadzeni uznali za wskazane, by udać się pod Pomnik Mickiewicza i do tablicy upamiętniającej Powstanie Kościuszkowskie. 


Krakowski Rynek w początkach XX wieku. Źródło: krakow.fotopolska.eu

Horáček informuje, że zjazd wyznaczony był na godzinę 10, a w samo południe jego uczestnicy byli już na Rynku. Odliczając czas potrzebny na przemieszczenie się z Błoń pod pomnik Mickiewicza można uznać, że obrady trwały półtorej godziny. 

Uważny czytelnik zapewne zauważył, że wśród klubów-założycieli Polskiego Związku wymieniona jest "Krakowia". Pasy były przeciwnikiem niezależności polskiej piłki, Cracovia swoją pozycję budowała właśnie na dobrych relacjach z centralą w Wiedniu i wspólnie z Austriakami torpedowała inicjatywę Wisły (na przykład bojkotując Białą Gwiazdę, organizując konkurencyjne mecze o tej samej porze albo zajmując stadion pozlotowy w terminie, w którym Wisła planowała urządzić spotkania). Czy w ostatniej chwili Cracovia zmieniła zdanie i przyłączyła się do ruchu na rzecz autonomii polskiego sportu? Nic z tego, to była pomyłka w druku i następnego dnia Národní listy zamieściły sprostowanie - chodziło o klub Krakus: 


Na wyjaśnienie zasługuje jeszcze obecność w relacji Szkotów z Aberdeen. Za pośrednictwem Czechów Wiśle udało się zaprosić do Krakowa FC Aberdeen - było to wielkie wydarzenie, polskie kluby nigdy wcześniej nie grały bowiem z tak silnym rywalem, z profesjonalną brytyjską drużyną. Biała Gwiazda wyznaczyła zjazd założycielski Polskiego Związku właśnie na dzień meczu z Aberdeen - dzięki temu inicjatywa Wisły mogła zyskać jeszcze większą uwagę opinii publicznej, a jednocześnie mecze ze Szkotami były świadectwem tego, że autonomia nie oznacza izolacji i bojkot Austriaków i FIFA nie skaże polskiej piłki na wegetację. Jak wiemy z relacji Horáčka, Austriacki Verband próbował wywrzeć na Aberdeen naciski w celu odwołania wizyty pod Wawelem. Szkoci jednak nie przejęli się tymi sugestiami, czym zaskarbili sobie wdzięczność Polaków. Okazaniem szacunku Mickiewiczowi i Kościuszce Szkoci już do reszty podbili serca Krakowian. 


FC Aberdeen w 1911 roku w Krakowie


Jakie były dalsze losy Związku Footballistów Polskich? Nie przetrwał on długo - już dwa miesiące później Wisła decyduje się powrócić do Austriackiego Związku, w jakiś czas później "śmiercią naturalną" umiera też UIAFA. O powrocie Wisły do Austriackiego Verbandu zadecydował podział wśród polskich klubów - nie wszystkie bowiem poparły ZFP. Idea ta znalazła spory odzew wśród małych klubów, jednak te silniejsze jednak Cracovia, Pogoń i Czarni Lwów nie zdecydowały się na separatystyczny krok. Akcja zainicjowana przez Wisłę przyniosła jednak sukces - Austriacy dostrzegli, że muszą się liczyć z ambicjami Polaków i muszą pójść na ustępstwa. Verband zrozumiał, że nie może działać centralistycznie i zgodził się na powołanie Związku Polskiego Piłki Nożnej jako swojego "oddziału" w Galicji. ZPPN uzyskał pewną autonomię i w tej sytuacji Wisła uznała, że dalszy podział wśród polskich klubów przyniesie sprawie narodowej więcej szkody niż pożytku. 

Powołanie Związku Footballistów Polskich - pierwszego polskiego związku piłki nożnej - uznajemy za jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Wisły. Historia ta dowodzi także, że dla Białej Gwiazdy futbol nie był po prostu kopaniem piłki - chodziło o coś więcej. 

Polecamy do dalszej lektury: 

Wisła a Związek Footballistów Polskich - szczegółowe omówienie historii ZFP
Österreichischer Fußball-Verband - historia austriackiego Verbandu i związków Wisły z nim
Český fotbalový svaz - historia czeskiego svazu i konktaków Wisły z Czechami
UIAFA - krótkie dzieje organizacji konkurencyjnej względem FIFA
Związek Polski Piłki Nożnej - losy autonomicznego "pododdziału" Verbandu