sobota, 24 marca 2018

Wielka Księga Adresowa Królewskiego Stołecznego Miasta Krakowa

W pewnym zakładzie psychiatrycznym była biblioteka dla podopiecznych. Jeden z pacjentów codziennie wypożyczał nową książkę i oddawał ją następnego dnia, twierdząc, że zdążył ją przeczytać. Bibliotekarz powątpiewał w te zapewnienia i postanowił zażartować sobie z chorego. Przyniósł z domu książkę telefoniczną i wypożyczył ją, mówiąc, że jest to nowa i bardzo wysoko oceniana sztuka teatralna. Następnego dnia, jak zawsze, pacjent przychodzi wymienić książkę i bibliotekarz pyta się szyderczo:

- Jak się panu podobała ta pozycja?

Na co pacjent odpowiada:

- Bardzo wartościowa lektura. Sama akcja sztuki co prawda dość miałka, ale za to jaka imponująca obsada!

Nasza fascynacja historią Wisły może niekiedy podpadać pod lekkie szaleństwo. W poszukiwaniu informacji o dziejach Białej Gwiazdy gotowi jesteśmy nawet zarwać noc i czytać książkę telefoniczną.

Trzeba jednak wyjaśnić, że w przeszłości porządna książka telefoniczna (a w czasach, gdy telefony nie były jeszcze powszechne - książka adresowa) była bezcennym źródłem informacji. Zawierała nie tylko dane kontaktowe osób prywatnych, ale także ogłoszenia punktów usługowych i handlowych, informacje o urzędach, stowarzyszeniach i innych instytucjach, często nawet spisy właścicieli poszczególnych nieruchomości. W internecie dostępnych jest wiele krakowskich ksiąg adresowych z różnych lat, my przyjrzeliśmy się tym pochodzącym z czasów galicyjskich.

Okładka Wielkiej Księgi Adresowej z 1912 roku


W Krakowie na początku XX wieku co roku publikowana była Wielka Księga Adresowa Królewskiego Stołecznego Miasta Krakowa (oraz Podgórza, które było wówczas odrębnym miastem). Księgę wydawał Stefan Mikulski i spółka. Każdy rocznik liczył kilkaset stron i już rzut oka na takie wydawnictwo budzi podziw i uznanie dla ogromu pracy, jaki należało włożyć w publikację. Skany Wielkiej Księgi dostępne są między innymi na stronach Małopolskiego Towarzystwa Genealogicznego.

Jakie wiślackie informacje możemy tam znaleźć? Przykładowo:

Zawód i miejsce zamieszkania założyciela Wisły i pierwszego prezesa, Tadeusza Łopuszańskiego:



Zawód i miejsce zamieszkania Mariana Orzelskiego, prezesa Wisły w latach 1913-14




Dane kontaktowe gazety Głos Narodu, której redaktorem naczelnym był Antoni Beaupre, prezes Wisły w latach 1911-12

Informacje o rodzinie Reymanów (synowie Franciszki: Henryk, Jan i Stefan byli jeszcze widocznie zbyt młodzi, by zostać odrębnie wpisanymi do księgi adresowej):







Czy tego rodzaju wycinki wnoszą coś wartościowego do naszej wiedzy o losach Wisły Kraków? To trochę jak układanie puzzli - pojedynczy kawałek sam w sobie nie ma znaczenia, ale gdy zgromadzimy więcej elementów i zauważymy, że niektóre do siebie pasują, to zacznie wyłaniać się pełniejszy obraz. Zerknijmy na to ogłoszenie:


Są to informacje o krakowskiej filii czeskiego Banku Przemysłowego. Wśród zatrudnionych tam urzędników odnajdujemy Ignacego Moesera, działacza Wisły. Z innych źródeł wiemy, że Moeser był członkiem wiślackiej komisji rewizyjnej, a w 1911 roku był kierownikiem drużyny w czasie wyjazdu Białej Gwiazdy do Czech (pisaliśmy już o tym w jednym z wcześniejszych postów). Te fakty nabierają głębszego sensu w połączeniu z notatką z Księgi Adresowej: 
- do obowiązków komisji rewizyjnej należał nadzór nad finansami klubu. Doświadczenie zawodowe Moesera z pracy w banku na pewno było pomocne w realizacji tych zadań.
- Moeser pracował w czeskiej firmie, w biurze na codzień spotykał się z Czechami (wystarczy spojrzeć na nazwiska innych urzędników) - można przypuszczać, że w jakimś stopniu posługiwał się językiem czeskim. Był więc osobą, która mogła efektywnie reprezentować klub w kontaktach z czeskimi klubami i działaczami, a Wisła kontakty te miała wówczas bardzo intensywne (w samym 1911 roku Biała Gwiazda rozegrała 16 spotkań z drużynami czeskimi). 

Takimi drobnymi krokami możemy powoli rozbudować bazę danych o historii Wisły. 

Nazwisko Moeser odnajdujemy w jeszcze jednym interesującym dokumencie: w 1948 roku Ignacy Moeser jako ławnik Sądu Okręgowego w Krakowie wydał wyrok skazujący kilkunastu SS-manów za zbrodnie dokonane przez nich w obozach koncentracyjnych. Czy to ten sam Ignacy Moeser? Prawdopodobnie tak, ale pewności nie mamy - zebraliśmy jeszcze zbyt mało kawałków, by dokończyć ten fragment historycznej układanki. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz