Wspaniałych sportowców było w historii Wisły bardzo wielu. Wśród zawodników Białej Gwiazdy różnych sekcji są Olimpijczycy, Mistrzowie Świata i Europy, wielokrotni Mistrzowie Polski. Nawet w tym gronie postacią wyróżniającą się jest jednak Mieczysław Balcer, piłkarz pierwszej jedenastki Wisły w latach 1923-35.
Długo można wyliczać jego dokonania: do pierwszej drużyny wdarł się przebojem jeszcze przed ukończeniem 17 roku życia, rok później debiutował już w reprezentacji Polski, z Wisłą zdobył Puchar Polski i dwa razy Mistrzostwo Polski, a jednocześnie... studiował biologię. Studia te porzucił, nie dlatego, że nie był w stanie im podołać. Biologia nie dawała mu satysfakcji - chciał studiować wychowanie fizyczne. W Krakowie takiego kierunku wówczas nie było, Balcer przeprowadził się więc do Poznania. Barw klubowych jednak nie zmienił i na mecze Wisły dojeżdżał po całej Polsce pociągami, dając przykład całkowitego oddania Białej Gwieździe. Przypomnijmy, że mowa tu o czasach, kiedy piłkarze nie otrzymywali za grę żadnego wynagrodzenia. "Opuściłem bodaj dwa mecze, raz przez pomyłkę wsiadłem do innego pociągu" - wspominał po latach.
Wiele wątków z biografii Balcera wartych jest uwagi i zachęcamy do dokładnego zapoznania się z historią tego zawodnika. W dzisiejszym poście chcemy zaś pokazać jakim wspaniałym był sportowcem na przykładzie tylko jednego wydarzenia.
12 i 13 września 1931 roku we Lwowie rozgrywano Mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce. Do zawodów zgłosił się także Mieczysław Balcer, i to w najbardziej wymagającej, morderczej dyscyplinie: dziesięcioboju. Na przestrzeni dwóch dni rywalizowano w biegach na 100 metrów, 110 metrów przez płotki, 400 metrów i 1500 metrów, w skoku w dal, wzwyż i o tyczce, w rzucie dyskiem i oszczepem oraz w pchnięciu kulą.
Największym konkurentem Balcera okazał się Jan Wieczorek z Wilna, oficer tamtejszego pułku saperów. Wieczorek był bardziej doświadczony (zdobywał już w tej konkurencji medale mistrzostw Polski w poprzednich latach). Ilustrowany Kurier Codzienny napisał, że Balcer to w lekkoatletyce "homo novus". Jest to elegancki (bo po łacinie) synonim słowa... żółtodziób. Wśród atutów Wiślaka prasa wymieniała zaś... doskonałe podstawy teoretyczne.
W pierwszym dniu zawodów padał deszcz, co faworyzowało skrzydłowego Wisły. W piłkę nożną przecież grywał i na śniegu, więc deszcz nie był mu straszny. W tych warunkach Balcer osiągnął między innymi czas 11,1 sekundy na 100 metrów. Dla porównania - ówczesny rekord świata wynosił 10,3 sekundy. Po pierwszym dniu Balcer był na czele stawki, jednak kolejnego dnia stracił prowadzenie za sprawą skoku o tyczce. Wieczorek skoczył 40 centymetrów wyżej i w klasyfikacji punktowej wyprzedził Wiślaka.
Jan Wieczorek w skoku o tyczce - właśnie wyprzedza Mieczysława Balcera w klasyfikacji punktowej MP w dziesięcioboju. Zdjęcie wygląda... dziwnie, jak rysunek. To dlatego, że w tamtych latach często stosowano ręczny retusz wyostrzający kontury
W tej sytuacji decydująca była ostatnia konkurencja - bieg na 1500 metrów. Balcer przystępował do niego ze sporą stratą i świadomością, że zwycięstwo da mu tylko kilkudziesięciometrowa przewaga na mecie nad Wieczorkiem. Oddajemy głos sprawozdawcy Ilustrowanego Kuriera Codziennego:
Na trybunach poruszenie. Wiadomem było, że bieg na 1.500 m. to słaby punkt Wieczorka. Balcer zaś przy swoich olbrzymich możliwościach był „niewiadomy”. Wczorajsze „spuchniecie‘‘ na finiszu czterystumetrówki nie gwarantowało jego wytrzymałości. Miał jednak za sobą wielkiego sprzymierzeńca — młodość. — A stawka była wielka — mistrzostwo Polski. Jasnem też się wszystkim stało, że Balcer chcąc pobić Wieczorka musi go daleko w tyle zostawić, by odrobić około 60 punktów. Toteż Balcer uchwyciwszy się dobrego Wojtkiewicza słaniał się na nogach i biegł za nim trzy okrążenia, aż wreszcie się „zarżnął” i musiał go „puścić”. Rozpaczliwemi i końcowemi wysiłkami, wśród krzyków rozemocjonowanej publiczności, podniecającej obu rywali, zakończyli oni bieg, najzupełniej wyczerpani.
Wyniki nie były znane od razu, po pomiarze czasu trzeba było jeszcze poczekać na przeliczenie punktów. W końcu jednak potwierdziło się:
Bohaterowie MP w dziesięcioboju 1931 - Jan Wieczorek i Mieczysław Balcer. Na tej fotografii retusz konturów był trochę subtelniejszy.
Mieczysław Balcer zdaje się być postacią współcześnie nieco zapomnianą, tymczasem swoją postawą i oddaniem Wiśle zasłużył na pełne uznanie. Jeżeli niniejszy post zachęcił Was do bliższego poznania tej osoby, to polecamy do dalszej lektury:
* Biografia Mieczysława Balcera
* "Jedenastobój" Mieczysława Balcera - szczegółowe omówienie zawodów o MP w dziesięcioboju
* 1931.09.13 Czarni Lwów – Wisła Kraków 1:2 - omówienie meczu
Mieczysław Balcer w 1937 roku
Długo można wyliczać jego dokonania: do pierwszej drużyny wdarł się przebojem jeszcze przed ukończeniem 17 roku życia, rok później debiutował już w reprezentacji Polski, z Wisłą zdobył Puchar Polski i dwa razy Mistrzostwo Polski, a jednocześnie... studiował biologię. Studia te porzucił, nie dlatego, że nie był w stanie im podołać. Biologia nie dawała mu satysfakcji - chciał studiować wychowanie fizyczne. W Krakowie takiego kierunku wówczas nie było, Balcer przeprowadził się więc do Poznania. Barw klubowych jednak nie zmienił i na mecze Wisły dojeżdżał po całej Polsce pociągami, dając przykład całkowitego oddania Białej Gwieździe. Przypomnijmy, że mowa tu o czasach, kiedy piłkarze nie otrzymywali za grę żadnego wynagrodzenia. "Opuściłem bodaj dwa mecze, raz przez pomyłkę wsiadłem do innego pociągu" - wspominał po latach.
Jeszcze niepełnoletni Mieczysław Balcer w dniu debiutu w Reprezentacji Polski, 10 czerwca 1924. Osiemnaste urodziny obchodził dwa dni później
Wiele wątków z biografii Balcera wartych jest uwagi i zachęcamy do dokładnego zapoznania się z historią tego zawodnika. W dzisiejszym poście chcemy zaś pokazać jakim wspaniałym był sportowcem na przykładzie tylko jednego wydarzenia.
12 i 13 września 1931 roku we Lwowie rozgrywano Mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce. Do zawodów zgłosił się także Mieczysław Balcer, i to w najbardziej wymagającej, morderczej dyscyplinie: dziesięcioboju. Na przestrzeni dwóch dni rywalizowano w biegach na 100 metrów, 110 metrów przez płotki, 400 metrów i 1500 metrów, w skoku w dal, wzwyż i o tyczce, w rzucie dyskiem i oszczepem oraz w pchnięciu kulą.
Największym konkurentem Balcera okazał się Jan Wieczorek z Wilna, oficer tamtejszego pułku saperów. Wieczorek był bardziej doświadczony (zdobywał już w tej konkurencji medale mistrzostw Polski w poprzednich latach). Ilustrowany Kurier Codzienny napisał, że Balcer to w lekkoatletyce "homo novus". Jest to elegancki (bo po łacinie) synonim słowa... żółtodziób. Wśród atutów Wiślaka prasa wymieniała zaś... doskonałe podstawy teoretyczne.
W pierwszym dniu zawodów padał deszcz, co faworyzowało skrzydłowego Wisły. W piłkę nożną przecież grywał i na śniegu, więc deszcz nie był mu straszny. W tych warunkach Balcer osiągnął między innymi czas 11,1 sekundy na 100 metrów. Dla porównania - ówczesny rekord świata wynosił 10,3 sekundy. Po pierwszym dniu Balcer był na czele stawki, jednak kolejnego dnia stracił prowadzenie za sprawą skoku o tyczce. Wieczorek skoczył 40 centymetrów wyżej i w klasyfikacji punktowej wyprzedził Wiślaka.
Jan Wieczorek w skoku o tyczce - właśnie wyprzedza Mieczysława Balcera w klasyfikacji punktowej MP w dziesięcioboju. Zdjęcie wygląda... dziwnie, jak rysunek. To dlatego, że w tamtych latach często stosowano ręczny retusz wyostrzający kontury
W tej sytuacji decydująca była ostatnia konkurencja - bieg na 1500 metrów. Balcer przystępował do niego ze sporą stratą i świadomością, że zwycięstwo da mu tylko kilkudziesięciometrowa przewaga na mecie nad Wieczorkiem. Oddajemy głos sprawozdawcy Ilustrowanego Kuriera Codziennego:
Na trybunach poruszenie. Wiadomem było, że bieg na 1.500 m. to słaby punkt Wieczorka. Balcer zaś przy swoich olbrzymich możliwościach był „niewiadomy”. Wczorajsze „spuchniecie‘‘ na finiszu czterystumetrówki nie gwarantowało jego wytrzymałości. Miał jednak za sobą wielkiego sprzymierzeńca — młodość. — A stawka była wielka — mistrzostwo Polski. Jasnem też się wszystkim stało, że Balcer chcąc pobić Wieczorka musi go daleko w tyle zostawić, by odrobić około 60 punktów. Toteż Balcer uchwyciwszy się dobrego Wojtkiewicza słaniał się na nogach i biegł za nim trzy okrążenia, aż wreszcie się „zarżnął” i musiał go „puścić”. Rozpaczliwemi i końcowemi wysiłkami, wśród krzyków rozemocjonowanej publiczności, podniecającej obu rywali, zakończyli oni bieg, najzupełniej wyczerpani.
Wyczerpany Mieczysław Balcer wpada na metę biegu na 1500 metrów
Wyniki nie były znane od razu, po pomiarze czasu trzeba było jeszcze poczekać na przeliczenie punktów. W końcu jednak potwierdziło się:
Ilustrowany Kurier kontynuował swoje sprawozdanie:
Wieczorek przegrał… Poszedł jednak z gratulacjami do nowego mistrza i serdecznie go uściskał i ucałował — Ze smutkiem później odjechał na całodniową podróż dalej kontynuować ciężką i twardą służbę podoficera. Balcer zaś pozostał...
Bohaterowie MP w dziesięcioboju 1931 - Jan Wieczorek i Mieczysław Balcer. Na tej fotografii retusz konturów był trochę subtelniejszy.
Balcer zaś pozostał... Bo dotarliśmy raptem do połowy opowieści o jego niezwykłym wyczynie. Oto tego samego dnia po południu o godzinie 16 Wisła Kraków rozgrywała ligowy mecz z Czarnymi Lwów. Była to XVII kolejka sezonu, Biała Gwiazda walczyła o Mistrzostwo, a Balcer był podstawowym zawodnikiem drużyny. "Czy jednak będzie w stanie zagrać?" - takie wątpliwości pojawiły się w głowie Henryka Reymana, który czekał na Balcera na mecie biegu na 1500 metrów i widział, jak wyczerpany był lewoskrzydłowy. Wisła nie miała wówczas trenera i to w głównej mierze Henryk Reyman - jako kapitan - odpowiadał za skład i taktykę. Balcer miał Reymanowi odpowiedzieć z pełnym przekonaniem, że zagra. Sam po latach skromnie wspominał, że decyzję pozostawił drużynie.
To jasne, że byłem zmęczony, ale jak zwykle bardzo chciałem zagrać. Martwiłem się tylko, czy podołam. Decyzja należała nie do mnie, a do zespołu. Byłem dobrze przygotowany, mój organizm niesłychanie szybko regenerował się, a przy tym byłem chyba w najwyższej fizycznej formie. Młody byłem szanowny panie - mówił w rozmowie z Andrzejem Gowarzewskim.
Tak czy inaczej Balcer zagrał przeciwko Czarnym. Świeżo upieczony Mistrz Polski w dziesięcioboju bynajmniej nie słaniał się po boisku, przeciwnie - imponował przebojowością i sprintami. Było to jedno z tych spotkań, w których o końcowym sukcesie bardziej od umiejętności zadecydowała ambicja i determinacja. W 89 minucie był wynik remisowy 1:1. Wtedy właśnie piłka poleciała na skrzydło, a Balcer ponownie ruszył sprintem do dalekiego podania. Bramkarz Czarnych najpierw się zawahał, a gdy wybiegł do piłki, był już spóźniony. Balcer "ostatnim wysiłkiem pakuje piłkę do pustej bramki" i zapewnia Wiśle zwycięstwo!
Drużyna Wisły Kraków w 1931 roku. Mieczysław Balcer stoi 4 z lewej
Można zażartować, że do 6546,875 punktów zdobytych w dziesięcioboju Balcer dołożył 2 punkty piłkarskie (tyle bowiem w tamtych latach przyznawano zwycięskiej drużynie). Mówiąc zaś już całkiem serio, wyczyn Balcera uznać należy za jedno z największych dokonań w historii Wisły Kraków i jedną z najpiękniejszych kart w historii polskiego sportu.
Mieczysław Balcer zdaje się być postacią współcześnie nieco zapomnianą, tymczasem swoją postawą i oddaniem Wiśle zasłużył na pełne uznanie. Jeżeli niniejszy post zachęcił Was do bliższego poznania tej osoby, to polecamy do dalszej lektury:
* Biografia Mieczysława Balcera
* "Jedenastobój" Mieczysława Balcera - szczegółowe omówienie zawodów o MP w dziesięcioboju
* 1931.09.13 Czarni Lwów – Wisła Kraków 1:2 - omówienie meczu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz