sobota, 14 lipca 2018

Kiedy Wisła była Spartą

Pierwsze lata Wisły Kraków były z organizacyjnego i finansowego punktu widzenia niezwykle trudne. Wisła powstała jako drużyna uczniowska, nastoletnim chłopcom niewiele było potrzeba do gry w piłkę - wystarczyło zebrać się na Błoniach, wypożyczyć piłkę w Parku Jordana, wyznaczyć bramki bluzami lub czapkami i można było kopać!

Początki polskiej piłki nożnej na obrazie Jerzego Potrzebowskiego - beztroskie uganianie się na futbolówką po Błoniach, bez zamartwiania się o zaległy czynsz dzierżawy

Z biegiem czasu jednak klub rozwijał swoją działalność - zaczął organizować imprezy dla publiczności, nabył osobowość prawną, sprowadzał do Krakowa zamiejscowe i zagraniczne drużyny, sam wyjeżdżał na mecze poza Kraków. To oznaczało koszty, a koszty trzeba zbilansować.

Podstawowym problemem Wisły był brak własnego stadionu. Zdarzało się, że do Krakowa przyjeżdżały uznane marki - na przykład Sparta Praga - i grały z Białą Gwiazdą na Błoniach, na boisku wyznaczonym sznurkiem. Oprócz - posługując się współczesnym sformułowaniem - strat wizerunkowych, skutkowało to niższymi wpływami. Z drugiej strony wynajęcie stadionu od innych klubów nie było tanie i wiązało się z dużym ryzykiem. Koszty organizacji meczu były stałe, a choćby brzydsza pogoda mogła odwieść publiczność od liczniejszego przybycia i Wisła była stratna. Swoją "cegiełkę" dokładało tutaj miasto, które od przychodów z meczów pobierało 10% "datku" na rzecz ubogich gminy. Taka była oficjalna nazwa tego podatku, czy ubodzy widzieli choć halerza z tej kwoty to odrębna sprawa. Warto jeszcze raz podkreślić, że kwotę tę pobierano od przychodu, nie od zysku. Czyli nawet jeśli impreza była dla Wisły deficytowa, to miasto swoje środki inkasowało.

Mecz Wisła Kraków - Pogoń Lwów na prowizorycznym boisku na terenie toru wyścigów konnych. Około 1910 roku

Wisła miała też zwyczajnie pecha do obiektów sportowych. W 1909 roku klub zaciągnął pożyczkę na dzierżawę terenu, na którym w zimie planowano zorganizować ślizgawkę. Ożywiłoby to "martwy sezon" sportowy i Wisła mogłaby osiągać zysk także zimą. Co poszło nie tak? Zima była na tyle łagodna, że ślizgawka ani razu nie zamarzła. A dług trzeba było spłacać.


Biała Gwiazda własny stadion otworzyła dopiero w kwietniu 1914 roku. Odbyło się to dzięki wielkiemu poświęceniu wszystkich członków Towarzystwa. Boisko było skromne, ale dawało Wiśle pewien fundament finansowy. Jednak już w kilka tygodni po otwarciu stadionu wybuchła I Wojna Światowa. Wisła oddała swoje boisko na Oleandrach na użytek oddziałów Józefa Piłsudskiego, klub zaś zawiesił działalność, bo zawodnicy chwycili za broń i wyjechali na fronty. W tych okolicznościach zarządzanie stadionem przejęła gmina Kraków, która urządziła tam... oborę dla miejskich krów. Na obiekcie nie przestrzegano jednak podstawowych zasad przeciwpożarowych i w 1915 roku stadion spłonął, wraz z nim wiele spośród Bogu ducha winnych krów.

Pierwszy stadion Wisły po kilku miesiącach zarządzania nim przez miasto Kraków

Swoją drogą kilka dni temu wiceprezydent Krakowa pani Katarzyna Król stwierdziła, że w przypadku skutecznego usunięcia Wisły ze stadionu im. Henryka Reymana miasto przedstawi inne możliwości wykorzystania stadionu. Ciekawe czy z braku innych pomysłów magistrat sięgnąłby do historycznych inspiracji, bo jakkolwiek by nie oceniać ostatnich zawirowań wokół stadionu, to jednak trzeba przyznać, że miasto Kraków nie może się pochwalić organizacją zbyt wielu udanych imprez przy ulicy Reymonta. Krakowscy urzędnicy polegli w staraniach o organizację Euro 2012, reprezentacja Polski zdaje się omijać nasz gród szerokim łukiem, a stadion został tak zaprojektowany, że nie można na nim organizować koncertów. Gdy niedawno mecz przy Reymonta chciały zagrać drużyny Monaco i Ruchu Chorzów, to magistrat odpowiedział, że udzieliłby zgody, ale akurat nie ma osoby upoważnionej do podpisania niezbędnego dokumentu. Mecz rozegrano więc w Myślenicach. Czy urzędnicy wymyśliliby dzisiaj coś lepszego w zakresie zagospodarowania stadionu Wisły niż ich poprzednicy w 1914 i 15 roku? Wisła Kraków jest jedynym podmiotem sprawiającym, że stadion im. Reymana ożywa i bez niej obiekt ten popadłby w ruinę, tak jak w perzynę obrócił się stadion na Oleandrach pod zarządem miejskich oficjeli.

Wracamy jednak do głównego wątku dzisiejszego wpisu i dotarliśmy do roku 1918, gdy dawni piłkarze Wisły zaczynają powracać z wojny do Krakowa. Spotykają się w niewielkiej grupie i stwierdzają, że swój klub muszą reaktywować. Łatwiej jednak taki szlachetny pomysł przedstawić, niż zrealizować. Nie ma bowiem niczego: ani stadionu, ani strojów, ani piłek...


Nikt tamtej chwili nie opisał tak pięknie, jak Sport Lwowski z 1922 roku, zacytujemy więc obszerny fragment tej gazety:

Garstka ludzi związana zrazu tylko nazwą, a dopiero z biegiem miesięcy i lat ukochaniem wzrastającej tradycji, garstka bezdomna, garstka wiecznych tułaczy, garstka pogorzelców, garstka - setki razy zdało się - straconych bez ratunku bankrutów - oto Wisła krakowska! Założona w roku 1906, ośm lat wyciera sobą rozmaite kąty, ale ani się jej śni przestać istnieć, chociaż inni, szczęśliwsi, równocześnie z nią nati, są już o miedzę possesionati. Jest jak ten głodny pies włóczęga, który pokazuje kły dobrze odżywionym brytanom osiadłym w pięknych budach. Jeśli sam widok kłów nie wzbudzi dostatecznego szacunku, jest gotów zawsze wypróbować je na skórze przeciwnika, z bolesnym często skutkiem. A gdy już w znoju i trudzie sklecono jakieś boisko i skromne na początek urządzenie, w roku 1914 nadchodzi wojenka, Wisły domowisko obraca się w zgliszcza i perzynę. Wisła - pogorzelec! Wisła - bankrut!. Tak by sobie niejeden skojarzył pojęcia. Ale z nią nie tak łatwa sprawa, nic jej nie poradzi. Ledwie wojna przycichła, wyrastają starzy Wiślacy jakby spod ziemi, stają znowu do warsztatu pracy i potęga woli, solidarności, potęga miłości idei i ducha tych ludzi zwycięża.

Wisła Kraków kilka tygodni po reaktywacji w 1918 roku

Dlaczego Wisła była Spartą? Otóż zawodnicy, którzy reaktywowali Wisłę, nie byli - nie mogli być - pewni swojej formy. Jednocześnie czuli wielki respekt wobec dobrego imienia Wisły i mieli świadomość, że spoczywa na nich wielka odpowiedzialność. Swoją ewentualną słabością nie chcieli ośmieszyć Wielkiej Wisły, zdecydowali się więc pierwsze mecze rozegrać pod zmienioną nazwą. Czy przez miano Sparty chcieli właśnie pokazać, że są jak starożytni żołnierze - odporni na przeciwności losu, pełni poświęcenia, że nigdy się nie poddadzą?

Wisła-Sparta na pierwszy mecz pojechała do Lwowa. Mówiliśmy już, że klub nie miał wówczas nic, żadnych środków finansowych? Zawodnicy pojechali pociągiem, nie w pierwszej czy drugiej klasie, ale w wagonach towarowych, całą noc na podłodze. Przyjechali, chwilę odpoczęli, coś zjedli, wyszli na boisko i pokonali Pogoń Lwów 3:0. Wracamy ucieszeni do Krakowa, bo ten mecz wygraliśmy i zawarliśmy umowę na drugi mecz we Lwowie z Czarnymi, no i wieziemy zaoszczędzone pieniądze, za które będzie można chociaż trochę uzupełnić brakujący sprzęt sportowy. Powrót to też jazda całą noc, jednak już 3 klasą w wagonie osobowym, a nie towarowym. Jechaliśmy jak "pany"! - wspominał po 50 latach Kazimierz Kaczor.

Program meczu Pogoń Lwów - "Sparta" Kraków


Właśnie tym sposobem - ciułając grosz za groszem i jednocześnie dając z siebie wszystko i walcząc do ostatnich sił - Wisła zbudowała swoją potęgę. 4 lata po reaktywacji i zaczynaniu od zera klub wybudował stadion. Po kolejnych 4 latach sięgnął po pierwsze trofeum - Puchar Polski. W kolejnym roku Biała Gwiazda została Mistrzem Polski, a w następnym sezonie obroniła tytuł. Wtedy już każdy w Polsce wiedział, że Biała Gwiazda to silny, zahartowany w wielu przeciwnościach losu charakter, szlachetność i niezłomność.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz