W relacjach prasowych z ligowego meczu Wisła - Śląsk Świętochłowice, rozegranego 7 kwietnia 1935 roku, pojawia się nazwisko debiutanta - Samborskiego. Wydana rok później księga jubileuszowa Wisły precyzuje, że Samborski miał na imię Julian:
Jednakże w krótkim biogramie w Encyklopedii Piłkarskiej Fuji (Kolekcja klubów tom 3 - Wisła) autorzy wprost piszą (cytat:) w jubileuszowej księdze w 1936 zmieniono mu imię, korzystając z pseudonimu. Według tej wersji, Samborski miał na imię Kazimierz, a "Julo" to był pseudonim. Twórca Encyklopedii Fuji, Andrzej Gowarzewski, docierał do byłych piłkarzy lub ich rodzin, do urzędów stanu cywilnego, ksiąg parafialnych itd. Uznaliśmy więc, że ta informacja została zweryfikowana i Samborski to Kazimierz. Sami jednak nie byliśmy w stanie dotrzeć do żadnych źródeł dotyczących Kazimierza Samborskiego, a przeglądamy przeróżne materiały, jak na przykład książki adresowe i telefoniczne (o czym pisaliśmy w jednym z poprzednich postów), spisy ludności, lokalizatory grobów...
Biała plama, do tego stopnia, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy Samborski... w ogóle istniał. Mógł to być chociażby przydomek zawodnika skrywającego swoją prawdziwą tożsamość (o powodach stosowania przez piłkarzy przydomków pisaliśmy poprzednio).
Pomoc w tej sprawie nadeszła zupełnie niespodziewanie. 10 lipca 2011 roku otrzymaliśmy maila od pana Janusza - wnuka Samborskiego:
Mój dziadek nazywał się Julian Samborski (nie Kazimierz) zagrał jeden mecz w barwach Wisły Kraków w 1935 przeciwko Śląskowi Świętochłowice. Meczu do końca nie dograł gdyż bramkarz Śląska pan Mrozek w czasie wybicia piłki uderzył dziadka w twarz, a jako że grał w sygnecie na palcu zranił go dość poważnie. I praktycznie zakończył jego karierę piłkarską. Dziadek zmarł w 1948.
Oprócz potwierdzenia tożsamości i właściwego imienia, pan Janusz podzielił się z nami także wyjaśnieniem, dlaczego Samborski w barwach Wisły zaliczył tylko jeden oficjalny występ. Jak widać, zadecydowały o tym bardzo nieprzyjemne okoliczności.
Na początku 2018 roku poświęciliśmy trochę czasu na dokładniejsze opracowanie zdjęć Wisły z lat 20. i 30. Wśród materiałów "wziętych na warsztat" znalazła się ta frapująca fotografia:
Julian Samborski na wykazie zawodników Wisły w księdze jubileuszowej z 1936 roku
Biała plama, do tego stopnia, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy Samborski... w ogóle istniał. Mógł to być chociażby przydomek zawodnika skrywającego swoją prawdziwą tożsamość (o powodach stosowania przez piłkarzy przydomków pisaliśmy poprzednio).
Pomoc w tej sprawie nadeszła zupełnie niespodziewanie. 10 lipca 2011 roku otrzymaliśmy maila od pana Janusza - wnuka Samborskiego:
Mój dziadek nazywał się Julian Samborski (nie Kazimierz) zagrał jeden mecz w barwach Wisły Kraków w 1935 przeciwko Śląskowi Świętochłowice. Meczu do końca nie dograł gdyż bramkarz Śląska pan Mrozek w czasie wybicia piłki uderzył dziadka w twarz, a jako że grał w sygnecie na palcu zranił go dość poważnie. I praktycznie zakończył jego karierę piłkarską. Dziadek zmarł w 1948.
Oprócz potwierdzenia tożsamości i właściwego imienia, pan Janusz podzielił się z nami także wyjaśnieniem, dlaczego Samborski w barwach Wisły zaliczył tylko jeden oficjalny występ. Jak widać, zadecydowały o tym bardzo nieprzyjemne okoliczności.
Zdjęcie z meczu Wisła - Śląsk Świętochłowice. Julian Samborski (niestety, odwrócony plecami) w powietrznej walce z Alfredem Mrozkiem. Podobnie musiała wyglądać sytuacja, która brutalnie zakończyła piłkarską karierę Samborskiego.
Dlaczego frapująca? Już wyjaśniamy. Zdjęcie dostępne jest w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego i pochodzi z kolekcji Ilustrowanego Kuriera Codziennego. "Ikac" był największym koncernem prasowym II RP, fotografia została więc wykonana przy okazji meczu, na który delegowany był fotoreporter. Zdjęcie to ostatecznie nie zostało jednak wydrukowane w prasie, zachowało się jednak w archiwum z adnotacją "Marzec 1935". Próbując ustalić dokładną datę stwierdziliśmy, że wykonano je na stadionie Cracovii - świadczy o tym widoczny w tle tor kolarski. Również reklamy (cukierki, czekolada) można rozpoznać na innych zdjęciach ze stadionu Pasów. Wisła w marcu 1935 nie rozegrała jednak meczu z Cracovią, zagrała natomiast mecz towarzyski z Garbarnią właśnie na tym stadionie. Prasa odnotowała skład Białej Gwiazdy (Koźmin, Oleksik, Szumilas, Kotlarczyk II i I, Obtułowicz, Habowski, Kopeć, Artur, Samborski i Łyko) i wszystkich tych zawodników możemy rozpoznać na zdjęciu. Wszystkich - oprócz Samborskiego, w jego przypadku brakuje bowiem materiału porównawczego.
By to potwierdzić skontaktowaliśmy się ponownie z panem Januszem i bardzo szybko otrzymaliśmy odpowiedź. Co prawda p. Janusz urodził się już po śmierci Juliana, nie mógł więc go osobiście znać, jednak swojego ojca na zdjęciu rozpoznała córka Juliana.
Możemy sobie tylko wyobrazić, że odkrycie to sprawiło córce i wnukowi dużo radości, okazuje się bowiem, że z powodu wojny i upływu czasu większość rodzinnych fotografii zaginęła.
Julian Samborski
Julian Samborski zapowiadał się na bardzo dobrego napastnika. W przedsezonowych sparingach trafiał jak na zawołanie - 17 marca 1935 zdobył 6 goli przeciwko Krowodrzy, 24 marca w ostatnim meczu przed startem ligi strzelił też bramkę Garbarni. Dramatyczne zderzenie z bramkarzem Śląska w debiucie w oficjalnym meczu sprawiło jednak, że licznik jego występów zatrzymał się na 1.
Piłkarzy, którzy rozegrali tylko jeden mecz w barwach Wisły, było więcej, a ich historie potrafią być bardzo ciekawe.
Poprzednio pisaliśmy już o Janie Sarnie, który piłkarzem Wisły został w 1932 roku, gdy przyjechał do Krakowa z rodzinnego Bielska na studia medyczne. Przez 4 lata grał w rezerwach, aż doczekał się debiutu. Jednak 28 czerwca 1936 roku już w 10 minucie gry zderzył się z bramkarzem Ruchu, doznając otwartego złamania kości podudzia i zerwania wiązadeł.
Marian Sawicki przez całą swoją karierę był wierny Wiśle, rozegrał ponad 400 spotkań w rezerwach i tylko jedno w oficjalnym meczu pierwszej drużyny - 29 czerwca 1934 roku. Później walczył w Kampanii Wrześniowej i w Polskich Siłach Zbrojnych na zachodzie. Zmarł w 1982 roku.
Towarzyski mecz Wisły w 1934 roku, Marian Sawicki prawdopodobnie klęczy pierwszy z lewej
Niedawno zaś sportdziennik.pl przypomniał losy Mikołaja Kałudy, obrońcy sprowadzonego do Wisły w 2006 roku przez Adama Nawałkę.
Kałuda debiutował 28 lutego 2007 w Pucharze Ligi przeciwko Górnikowi Zabrze. W 47 minucie meczu jeden z rywali trafił go kolanem w mięsień dwugłowy. Pomimo potwornego bólu Kałuda dograł spotkanie do końca (Wisła wygrała 3:2) po czym udał się do klubowego lekarza, który złapał się za głowę: "Kiedy to ci się stało?! Przecież ty masz zerwany mięsień! Jak ty w ogóle chodzisz?". Kałuda próbował jeszcze odbudować swoją piłkarską karierę, po pewnym czasie zdecydował się jednak zmienić dyscyplinę i obecnie... walczy w MMA.
1 to najmniej, najwięcej spotkań rozegranych przez kogokolwiek w barwach Wisły to 461. Rekordzista ten to oczywiście Arkadiusz Głowacki, którego jutro - wspólnie z Pawłem Brożkiem - oficjalnie pożegnamy na stadionie, przy okazji meczu z Lechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz